Ta opowieść o wycieczce składa się z 4 części:
Częstochowa | Kędzierzyn-Koźle | Nysa | Kalisz
Od jakiego momentu zacząć opowiadać o podróży? O pakowaniu walizki nie będę mówił zacznę od dworca i od pierwszej przygody w podróży.
Stanąłem w kolejce do kasy, podszedł do mnie człowiek i poprosił o 4 zł które mu brakuje do biletu do Krakowa. Pogoniłem. Człek ów podszedł do gościa z przodu i ten mu obiecał, że da. Poczułem się jak świnia bo nie pomogłem innemu podróżnikowi, a jak sam będę miał kłopoty w podróży? Tak ci stali, obok siebie, jak wyrzut sumienia. Bliżej kasy to ten proszący, zaczyna nalegać by ten mu te 4 zł już dal. Ofiarodawca mu mówił że mu da jak już będzie kupował przy kasie. Proszący tak coraz bardziej się wiercił aż w końcu uciekł, bez pieniędzy. To jeszcze nim w tej opowieści pojedziemy dalej, to dodam, ze celem podróży były miasta, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Nawet w Częstochowie, to do Częstochowy!
Na podróż przygotowałem sobie gruby plik kartek, co gdzie można zobaczyć, gdzie spać, jak dojechać. Czytam to sobie skracając czas podróży. Przed Częstochową która jest pierwszym etapem, rozglądam się w koło, notatki znikły. Nie ma na stoliczku, nie ma obok na siędzeniu, nie ma na półce. Czyżbym schował do torby? Też nie. Zrywam się rozglądam, zaglądam pod siędzenie. Bez notatek jestem zgubiony, nie wiem jakie mam połączenia, nie zapamiętałem adresów gdzie zarezerwowałem spanie. Pod siędzeniem jest jakieś coś (kaloryfer?) wkładam rękę miedzy oparcie a siędzenie, najpierw namacuje jakąś blache, potem moje kartki, uff.
Hotel miał, być zaraz koło dworca i rzeczywiście, za 5 minut dawało się dojść. Towarzystwo napotykana po drodze powodowała, ze zastanawiałem się czy uda mi się tam dotrzeć ponownie wieczorem. Bez problemu, za to problem byłby z wjechaniem samochodem na dziedziniec przed hotelem Ha-Ga. Hotel cieszy się dużą popularnością wśród handlowców - komiwojażerów, wszystko jest zastawione jest samochodami. Pani w recepcji pyta czy też mam samochód i oddycha z ulgą, że nie. Rano zaś budzą mnie nawoływania przy przestawianiu samochodów, które sobie zablokowały wyjazd.
Ja tu o spaniu, a powinienem o zwiedzaniu. Hotel mieścił się przy ul. Katedralnej i rzeczywiście uliczka prowadziła na plac gdzie stała ogromna katedra (nie mylić z klasztorem na Jasnej Górze), tu byłem jedynym zwiedzającym. Zaplanowałem sobie zwiedzanie zgodnie z porządkiem historycznym, od Starego Miasta które istniało nim ktokolwiek słyszał o Jasnej Górze.
Tutejsza Starówka nie ma nic wspólnego z innymi starówkami wypełnionymi kolorowymi, wypieszczonymi domkami. Tu raczej, to dzielnica starych domów, często zapuszczonych, zamieszkanych przez ubogich ludzi. Wydawało mi się jakby aż nie pasowała do tak dużego i słynnego miasta, to raczej wygląda wszystko jak w jakim miasteczku.
Zwiedzam jednak i zaglądam w bramy, gdzie na podwórkach zatrzymał się czas, to wszystko zda się przedwojenne, odwieczne. Czytałem, że Częstochowa miała prawo do poboru mostowego. Idę nad Wartę, no nie wiem czy to mostowe dawało duże dochody, rzeka w tu nieszeroka i płytka. Za rzeką więzienie wisi jak miecz nad głową mieszkańców Starówki.
Aleja Najświętszej Marii Panny to główna ulica, łączy Stare miasto z Jasną Górą, Jest to bardzo ludne miejsce, tędy idą pielgrzymki i tu Częstochowianie robią zakupy, tędy też podążałem ja. Aleja jest szeroka ma chodniki po bokach i równocześnie szeroki pas między jezdniami, gdzie można chodzić, albo usiąść na ławeczce obserwując tłum. Aleja jest oczywiście dokładnie wytyczona na klasztor, tak że gdy już się na niej jest, zawsze ma się w perspektywie ten zasadniczy punkt Częstochowy. Tak to mi się jakoś nie spieszyło ogladać klasztor, zostawiłem sobie na wieczór, ale im bylem bliżej tym szybciej szedłem, by już całkiem biec pod górę.
Jasna Góra to duży zespól klasztorny, cenny dzięki swym budowlom i obiektom tam zgromadzonym. Dla wielu ludzi jest to głównie przeżycie religijne, to widać po twarzach, po zachowaniu, ze to nie taki zwykły zabytek do zwiedzania.
Bylem też i w kaplicy gdzie jest Cudowny Obraz. Często jest zasłonięty i tak sadziłem że będzie, ze względu na porę. Najwyraźniej Matka Boska chciała bym na nią zerknął, była odsłonięta, akurat obywała się w kaplicy msza i to po wietnamsku.
To byli zapewne ci Wietnamczycy dla których kiedyś robiłem projekt szarfy, na przyjazd Papieża. Czyli jakiś mały cud się wydarzył i jakoś się to wszystko powiązało niezwykłe.
Ta opowieść o wycieczce składa się z 4 części:
Częstochowa | Kędzierzyn-Koźle | Nysa | Kalisz
OSTATNIO DODANE
Copyright © 2006--2024 tworze.com strona utworzona maj 2006 zmieniona marzec 2009