w stronę Karpacza
Pierwszy postój po wyjeździe z Warszawy robimy w Piotrkowie Trybunalskim. Zatrzymujemy się na ul. Garncarskiej w kawiarence o nazwie Magiel . Chodzimy po miasteczku. Zachwyca nas architektura przyjazna, poprzez swoją skalę. Nieduże 19-wieczne budynki, mają po 2-3 kondygnacje. Trafiamy na wąskie podłużne podwóreczko utworzone przez żółte kamieniczki . Przypory kamienic dzielą podwórko na parę części, w rogu podwórka stara żeliwna studzienka.
Parę lat temu byliśmy w Piotrkowie i pamiętamy że to podwórko wygladało zupelnie inaczej. Bylo urokliwe ale bardzo zaniedbane. W miasteczku w 19 wieku mieszkal prapradziadek z rodzina, spacerując tutaj, wyobrażamy sobie jak to kiedyś wyglądało.
Następny cel to Byczyna, to male miasteczko w całości otoczone murami obronnymi. Niewiele takich miejsc w Polsce, a warte odwiedzenia.
Zatrzymujemy się na noc w Bogucicach. Wieczorny spacer. Idziemy przyjrzeć sie kościołowi widocznemu z okien pokoju hotelu. Patrzymy na rozgeiżdżone niebo, jakigo nie widujemy w Warszawie. Widok niezwykly, cudowny. Prezent od natury, przynależny nam w sposób naturalny, tutaj na wsi można z niego korzystać każdej bezchmurnej nocy . Czujemy się obdarowanni. Następnego dnia wyjeżdżamy rano, jedziemy w kierunku Wrocławia.
Zatrzymujemy się w Oleśnicy, spacerujemy po miasteczku i cieszymy się że niedaleko rynku są aż 3 małe piekarnie. W rynku ratusz, uliczki wąskie, stare kamieniczki przeważnie 2, 3 piętrowe , ozdobione sztukaterią. A obok potężny zamek.
Mijamy Bolków z zamkiem na górze. Zwiedzamy rynek z ciekawymi podcieniami. Chcielibyśżmy kiedys tutaj wrócić bo jest tu wiele ciekawych miejsc do oglądania. Na krótko zatrzymujemy się w Łomnicy, w dawnym folwarku urządzono sklep z lnem, a obok restaurację. Bardzo nastrojowe wnętrza, po drugiej stronię jezdni park z pałacem .Wyjeżdżamy, trochę się ociągająć bo wszystko nas ciekawi, wszystko co widzimy, chciałoby się dłużej posmakować.
Po południu dojeżdżamy do Karpacza . Kilka dni spacerów w lesie w śniegu, nasycanie się zimą, spokojem i widokami. Szkoda nam że po paru dniach trzeba opuścić to rozkoszne miejsce i Rusalkę gdzie śpimy.
Rezerwowaliśmy spanie w pensjonacie Stokrotka, ale ta ma kilka domów i trafia nam się Rusałka. Dobry wybór, bo to ostatni dom w Karpaczu, mamy więc ciszę, ładne widoki. Jest to w części miasta "Górny Karpacz", a jak górny, to znaczy bliżej w góry, spod drzwi trafia się już na szlak turystyczny i blisko świątyni Wang, gdzie rozpoczynają się następne szlaki. Myśląc o wyjeździe w połowie marca, liczyliśmy, ze powita nas wiosna, natomiast trafiliśmy na obfite opady białego puchu, a opowiadano nam, że turyści czekali cały luty na śnieg :-)
Żurawina - prześliczny kościół otoczony fosą. Miasteczko tak jak inne śląskie miasteczka mijane po drodze przez swoją architekturę malownicze i nasycone smakiem.
Dobrodzień, gutentag jak to dziwnie brzmi... ale zaglądamy I do tego miasteczka.
Częstochowa, mgła jak mleko spowija klasztor. Pięknie to wygląda.
Wyjeżdżamy z Częstochowy, zielono na polach, gęsta mgła. Wypatrujemy saren, które pokazywaly się nam w czasie tej podróży od czasu do czasu, w stadkach po kilka sztuk, teraz wzamian widzimy na polu bażanta. Upajamy sie kolorami ziemi, mżawka powoduje że kolory są nasycone. Rozmaite odcienie brązów mieszają się z zieleniami, ta podróż zostawia w nas taki obraz. W oddali stara, niebieska kapliczka. Przyglądamy się. W polu stoją dwa strachy na wroble - zrobione tak udatnie że wydało się że to rolnicy już sieją.
Droga z Częstochowy na Łódź szeroka, chwilami okolona lasem. bardzo wysokie sosny, wrażenie przestrzeni. Taka kombinacja. Monumentalna przyroda i przestronna droga - takie drogi pamiętamy ze Stanów gdzie czuje się że przyroda "radzi sobie" z systemem przecinających ją autostrad. Nic jej nie robi szeroka droga - przyroda jest monumentalna i rozrośnięta. Wrażenie obfitości.