Liptowski Mikulasz
Korzystając z upalnego sierpnia 2003, ruszyliśmy na Słowację do Liptovsky Mikulas. Zatrzymaliśmy się w hotelu mieszczącym się w zabytkowym budynku poklasztornym. Hotel nazywał się Bocian i miał dach przyozdobiony prawdziwym bocianim gniazdem z żywym lokatorem.
To właśnie Spiska Sobota. Miejsce żywcem wyjęte z bajki. Wypieszczone kolorowe domki. Wśród nich zatrzymaliśmy się w pensjonacie Atrium. Na zdjęciu inny domek.
Keżmarok, zamek który daje się zobaczyć i od środka. To znaczy jest tam muzeum z rozmaitościami, takie sobie. Nawiększe cudo w przedsionku, szafa grajaca pana hrabiego,. Przyszykuj koniecznie monetę 2 Ks (cóż teraz chyba Euro).
Widok spod kościoła Matki Bożej górującego nad miastem, a dalej góry, góry...
Rozkoszne uliczki malownicze i spokojne. O, jak chcesz trochę światowego życia to w rynku niemieckie autokary stoją jeden za drugim.
Słowacja to miejsce do spokojnych spacerów, jak ten w stronę kościoła na górze w Lewoczy. Po drodze spotkaliśmy babcię z kozami. Prosiła o pomoc, kozy wlazły na górkę, rzucała w nie patykami, co miało odwrotny skutek od zamierzonego, kozy wspinały się coraz wyżej. Zgoniłem kozy na dół. Dobrze żeśmy ją spotkali, gdyż wyjaśniła nam dalszą drogę, przedtem nam pokazano dobrą drogę tyle że dla samochodów i o 5 km dłuższą. Babcia w rozmowie stwierdziła, że ona też z Polski, spod Babiej Góry. Niestety nie potrafiliśmy jej odpowiedzieć czy bracia Lewińscy prowadzą jeszcze tam tartak. Pozdrowienia.
Informacji o Słowacji możesz szukać na oficjalnej stronie instytutslowacki.pl my skorzystaliśmy z uprzejmości Słowackiego Ośrodka Kultury, dziękujemy.