Wspólne podróże

Słowacja

za Tatrami



.

Slovakia

Dopiero teraz odwiedziliśmy Słowację, To był krótki wypad i skończył się zakochaniem w tym kraju. Znajomy opowiadał kiedyś o Spiskiej Sobocie. Nie można jechać ot tak, trzeba jechać gdzieś, a że zapamiętałem tę "Sobotę" pojechaliśmy jej poszukać. Koleją dojechaliśmy do Zakopanego., spod dworca mikrobusikami do Łysej Polany, pieszo przez granicę i dalej słowackim autobusem do Popradu. Pytaliśmy po drodze gdzie ta "Sobota" i dziwnie niejasne były odpowiedzi. Spiska Sobota okazała się dzielnicą Popradu, małym, starym zakątkiem miasta. Po drodze po raz pierwszy spotkaliśmy "Kowboja", wysoki chłopak, o jasnych włosach i w stosownym dla kowboja kapeluszu. Do Popradu można dojechać też PKS-em Zakopane - Poprad lub z Nowego Targu słowackim autobusem.



 



.

Poprad

To właśnie Spiska Sobota. Miejsce żywcem wyjęte z bajki. Wypieszczone kolorowe domki. Wśród nich zatrzymaliśmy się w pensjonacie Atrium. Na zdjęciu inny domek.



 



.

Keżmarok

Keżmarok, zamek który daje się zobaczyć i od środka. To znaczy jest tam muzeum z rozmaitościami, takie sobie. Nawiększe cudo w przedsionku, szafa grajaca pana hrabiego,. Przyszykuj koniecznie monetę 2 Ks (cóż teraz chyba Euro).



 



.

Lewocza

No oczywiście że Tatry, ale nie pomijajcie Lewoczy, miasta w obrębie starych murów z pięknym położeniem. Aha, dobrze zjeść dają " u Janusa" i jak to w Słowacji niedrogo. Tu zobaczyliśmy Kowboja po raz drugi, z sali obok wystawiło go pod pachy dwóch kolegów i ... oparło o ścianę. Nie wyglądał najlepiej. Godzinę potem wracaliśmy autobusem, a tam kowboj i o dziwo, zdrów i pełen dobrego humoru. Biegał po autobusie z butelką wina i częstował swoich kolegów. Prawdziwy kowboj.

Widok spod kościoła Matki Bożej górującego nad miastem, a dalej góry, góry...

Rozkoszne uliczki malownicze i spokojne. O, jak chcesz trochę światowego życia to w rynku niemieckie autokary stoją jeden za drugim.



 



.

Kozy

Słowacja to miejsce do spokojnych spacerów,  jak ten w stronę kościoła na górze w Lewoczy. Po drodze spotkaliśmy babcię z kozami. Prosiła o pomoc, kozy wlazły na górkę, rzucała w nie patykami, co miało odwrotny skutek od zamierzonego, kozy wspinały się coraz wyżej. Zgoniłem kozy na dół. Dobrze żeśmy ją spotkali, gdyż wyjaśniła nam dalszą drogę, przedtem nam pokazano dobrą drogę tyle że dla samochodów i o 5 km dłuższą. Babcia w rozmowie stwierdziła, że ona też z Polski, spod Babiej Góry. Niestety nie potrafiliśmy jej odpowiedzieć czy bracia Lewińscy prowadzą jeszcze tam tartak. Pozdrowienia.


Szukając informacji o Słowacji skorzystaliśmy z uprzejmości Słowackiego Ośrodka Kultury, dziękujemy.